Autor: Roman Ostrowski
|
Data: | 11.4.05 10:14 |
Ocena: | 8.78 hit (115) |
Czytano: | 14069 |
|
Lista komentarzy
Temat: |
Autor: |
Czas: |
|
Dariusz Krystosiak
|
12.4.05 23:53
|
|
Przeczytałem całą dysputę,jeszcze niedawno do głowy by mi nie przyszło że można coś społecznie robić(lenistwo,brak czasu,brak chęci,zniechęcenie do tematu działalność w PZW-piszę oczywiście o sobie)ale po wymianie kilku postów z Jurkiem Kowalskim tak jakbym się trochę nawrócił,ale nie do końca.Pod koniec stycznia poszedłem na zebranie koła na Twardą żeby czegoś się dowiedzieć,porozmawiać,posłuchać.Zebrania nie było bo akurat pisano sprawozdanie z wyborów
zarządu koła-były grzybki,jakaś flaszka(chyba domowej roboty bo bez etykiety i taki jakiś słomkowy kolor płynu).Nikt ze mną nie chciał gadać.No dobra,przyplątał się jakiś typ i chce się czegoś dowiedzić-po co z nim gadać?Jesteśmy w swoim gronie to co nam będzie przeszkadzał.Nie,
nie kazali mi się wynosić ale sytuacja nie była
sympatyczna więc się wycofałem.Wiem że są okręgi(Krosno,Lublin,Jelenia G. a pewnie i inne)które
coś tworzą i jest inaczej.Mnie martwi to co mam najbliżej domu i nijak nie mogę pojąć po jaką cholerę są brygady rybackie na Wiśle i Zegrzu i nie tłomaczcie mi że to są odłowy kontrolne,jako działacze musicie w to wierzyć,ja wierzę w to co widzę.Jakiś czas później wynikła sprawa w okręgu łomżyńskim który poprostu dał dupy i przestał istnieć.I wiecie co?zostałem działaczem!u prywatnego dzierżawcy!społecznie!staram się im w miarę możliwości pomagać.Czy to jakąś radą,czy pomysłem,czy tak jak w sobotę na akcji antykłusowniczej.I pomimo tego że na Twardą mam 6km a do Łomży 146 to jednak wolę tam.
Tam widać chęci i zaangażowanie,na moje pytania
odpowiadają w ciągu 24h a gdy pisałem w ub.roku do ZG PZW to niedługo będzie rok a odpowiedzi nie ma.Później zresztą ponawiałem pytanie 2x,czy można się czuć olanym?W lutym zapytałem osobę odpowiedzialną w PZW za odłowy sieciowe jakie
będą ilości ryb odławianych z Zegrza,powiedział że operat narzuca 30kg/ha,tydzień później okazało się że żaden operat nic nie narzuca a kwoty połowów ustala dzierżawca czyli PZW.
|
|
|
Jerzy Śliwa
|
12.4.05 14:06
|
|
masz odemnie sześć masz głowę jak szrek
|
|
|
Jarek Łozak
|
11.4.05 13:50
|
|
Ładny wierszyk. Dałem ci dyszkę . Co do komentarza , coraz częściej myśle nad sensem płacenia składek, ale zawsze dochodze do jednego zapytania- 'co będzie jak przestaniemy płacic??'
|
|
|
Andrzej Trembaczowski
|
11.4.05 13:02
|
|
Wierszyk zgrabny w formie.
W treści przebija się "odwieczny" problem. Problem postrzegany przez kogoś, kto jest, i jednocześnie jakby nie jest członkiem Związku. To takie znów "odwieczne" dzielenie na "nas" i "onych". "My" jesteśmy tymi, którzy płacą i uważają się za głupkow, "oni" tymi, którzy w naszej opinii nic nie robią i marnują nasze pieniądze. "My" chcemy tylko łowić i mamy wymagania, żadania, czasem sprzeczne (bo jak pogodzić żądanie skutecznej ochrony z żądaniem niskich opłat? Jak pogodzić chęć łowienia do syta z jednoczesnym dobrym stanem naszych wód? Tego się nie da, ale to trudno zrozumieć. Czasami te żądania są jak żądania dzieci. Zamiast tego potrzebna jest rzeczowa dyskusja (a jest okazja) i konkretne decyzje.
Mały przykład z boku. Akurat prowadzimy odłowy podchowanych pstrążków (po zakończeniu napiszemy parę słów więcej). Na razie były trzy dni, uczestniczyło w odłowach za każdym razem po trzech pracowników ZO PZW Lublin oraz lubelscy pstrągarze, którzy mieli czas i - najważniejsze - którym rzeki pstrągowe Lubelszczyzny leżą na sercu. I było ich wielu! Lubelski ZO zakupił zielone kamizelki podobne jak noszą policjanci z napisem "Polski Związek Wędkarski Zarząd Okręgu Lublin" i z logo PZW. To był nasz wniosek, po zeszłorocznych incydentach, do jakich dochodziło podczas takich odłowów. Skutek przerósł nasze oczekiwanie. Miejscowi traktowali łowiących życzliwie. Nie było awantur, pyskówek, nie trzeba było wzywać na pomoc policji. MIEJSCOWI ZOBACZYLI GOSPODARZA. Gospodarza, który pracuje na swoim. I o to chodzi. Jeżeli będziemy potrafili pokazać innym że PZW jest gospodarzem, zmniejszy się to tzw. "przyzwolenie społeczne" dla kłusownictwa.
O swoje trzeba dbać i to jest lepsze wyjście niż tylko płacić z poczuciem, że się wychodzi na frajera.
Pozdrawiam
Andrzej
|
|
|
Roman Ostrowski
|
11.4.05 14:04
|
|
Niski pokłon w stronę tych, którzy coś robią.
Jestem pełen podziwu dla Twojego zaangażowania. Gratuluję, że udało się Tobie "pociągnąć" innych za sobą.
Jednak co do kwestii "my i oni" uważam, że jawność pracy okręgów(internet) powinna być powszechna. Jeżeli pieniędzy w okręgu starcza na właściwą gospodarkę na obszarze np pięciuset hektarów, to niech to będzie jasno powiedziane, oraz robione. Znaczna część kolegów nie ma czasu na "działalność" i chce tylko płacić i łowić.
Porównam to do przejazdu tramwajem. Otóż, kto chce jechać, ten kupuje bilet i nie obchodzi go cała "otoczka" komunikacji, ani nie musi pracować przy oczyszczaniu torów, ani jako społeczny konduktor. Nikt od niego tego nie wymaga.
Uważam, iż wzrost opłat byłby przjęty ze zrozumieniem, jeżeli zagwarantowałoby to wzrost pogłowia ryb.
Prosty sposób gospodarowania ukazałem w artykule "Łatwe czy niemożliwe" ale nikt tematu "nie kupił".
"Statystyczny" wędkarz opłaca składkę, przestrzega RAPR i co widzi? Na "jego" ulubionej wodzie grasują kłusownicy i rybak. Woda "umiera" a od niego ciągle się czegoś oczekuje. To tak jakby oprócz opłaty, przed przejazdem tramwajem, konieczne było np umycie okien. Nigdy o czymś takim nie słyszałem, ale kto wie przecież idzie nowe :-D.
Serdecznie pozdrawiam
Roman
|
|
|
Tomek Płonka
|
11.4.05 21:42
|
|
No to już jest nas dwóch, którzy woleliby zapłacić i mieć święty spokój. Woleliby, żeby PZW było normalną firmą nawet zarabiającą pieniądze a nie molochem stowarzyszeniem gdzie nikt za nic nie odpowiada. Mam nadzieję, że w niedługim czasie silne okręgi staną się osobnymi firmami, gdzie liczyć się będzie kasa. A kasa się pojawi, jak będą ryby w wodzie.
T.P.
|
|
|
JANUSZ RÓŻAŃSKI
|
11.4.05 21:47
|
|
POPIERAM ORAZ MAM NADZIEJĘ NA LEPSZE.POZDRÓWKA
|
|
|
Jurek Kowalski
|
11.4.05 15:11
|
|
Romanie,
Dobre porównanie z tym tramwajem :-).
Myślę, że każdy wstępujący do stowarzyszenia ma świadomość, że uczestniczy we wspólnym przedsięwzięciu. Od niektórych takiej świadomości trzeba wręcz wymagać.
A wspólne przedsięwzięcie to taki tramwaj, którym się jeździ za 50 gr, a nie za 2 złote, ale żeby za takie pieniądze jeździć to trzeba i te szyby umyć i tory przeczyścić i silnik sprawdzić i bilety też czasem. Każdy według swoich umiejętności i możliwości. To właśnie o tym mówi par. 5 Statutu PZW, który w tym zapisie nie różni się od statutów innych stowarzyszeń.
To jest zobowiązanie wzajemne wobec innych członków stowarzyszenia. Nie wobec jego władz czy struktur.
"Pasażerami tramwaju", o jakich piszesz, są pozostający poza stowarzyszeniem. Wtedy od nich nie wymaga się niczego poza opłaceniem zezwolenia. Ale ilu wędkarzy stać (mentalnie) na to żeby więcej wydawać na wędkowanie, skoro bez wykonywania podstawowych zobowiązań członkowskich można zostać użytkownikiem "wspólnego tramwaju" i wozić się za mniejsze pieniądze oczekując, że ci aktywni wyczyszczą tory, umyją szyby, sprawdzą bilety.
Popatrz na to w taki sposób.
Pozdrawiam serdecznie
Jurek Kowalski
|
|
|
Roman Ostrowski
|
12.4.05 11:15
|
|
Jurku.
Jeszcze parę słów o "tramwaju" :-D
Pomijam sprawę dotacji.
Zapadła decyzja, że cena biletu będzie wynosiła 50 gr, ale pasażerowie muszą odpracować na rzecz komunikacji pięćdziesiąt godzin w roku. Skutek takiego posunięcia to, upadek komunikacji miejskiej i rozwój transportu prywatnego oraz wzrost popytu na rowery. I taniej i zdrowiej :D
Uważam, iż w cenie "biletu" powinny być uwzględnione koszty i zysk. Natomiast jeżeli ktoś "kocha" tramwaje, i chciałby nimi jęździć taniej, to po "dpracowaniu" otrzymuje odznakę uprawniającą do zniżek.
W wierszyku pokazałem, oczami wędkarza obecną sytuację. Płaci i widzi, że są tacy którzy nie płacą(gapowicze) oraz inni, którzy limitów i wymiarów nie przestrzegają.
Jurku.
Patrzę na nasze wędkarstwo już dosyć długo i wiem, że dalej tak być nie może. Główny nacisk należy położyć na pilnowanie tego, co jeszcze w wodzie pozostało i tego co będzie wpuszczone!!!
Ograniczenie stanowisk urzędniczych w okręgach do absolutnego minimum na rzecz pracowników ochrony to podstawa!!!
"Dobro" pozostawione bez opieki zostanie rozkradzione, a tylko ktoś naiwny myśli inaczej.
Sprawozdania z zarybień kończą się liczbami kg ryb, które "teoretycznie" powinny być w wodzie.
Woda niestety przykrywa całą prawdę.
Podam Tobie przkład.
Znajomy ma ładny przydomowy stawik i w ubigłym roku wpuścił do niego karpie i liny.
W listopadzie na dwa dni musiał wyjechać(pogrzeb),a w grudniu przy odłowie szok. Ryb nie ma!!!
Trudno takie mamy czasy, że jeżeli chcemy coś robić na prawdę, to trzeba od początku tego pilnować!!!
Patrząc trzeżwo na nasze wędkarstwo można je porównać do dziecinnej zabawy. Tylko małe dzieci wierzą, że nikt nie ukradnie ich zabawek z piaskownicy jak je zostawią na chwilę bez opieki, idąc zrobić siusiu:-(
Serdecznie pozdrawiam
Roman Ostrowski
|
|
|
Jurek Kowalski
|
12.4.05 12:20
|
|
Romanie,
Z tym tramwajem jest nieco inaczej.
Ten tramwaj jest własnością wszystkich, którzy nim jeżdżą. Czasem jeżdżą też pasażerowie nie będący właścicielami.
Wiadomo, że utrzymanie tego tramwaju kosztuje tyle, że aby jeździć trzeba płacić 2 zł za bilet, jednocześnie wykazując niewielką wspólną troskę o tramwaj. Ale właściciele, wywierając presje na swoich przedstawicieli, których wybrali albo pozwolili wybrać, zdecydowali, że będą płacić 50 gr, a prace, które wymagałyby nakładów finansowych wykonają sami. Potem o tym zupełnie zapomnieli. I zźymają się, ze tramwaj brudny, ze się psuje co chwilę, że szybciej na piechotę. Do tego mówią, że przeciez oni tylko chca jeździć, a płacą tyle ile im kazano. Chca tylko jeździć i płacić. Wiedzą doskonale, że jeżeli che się tylko jeździć i płacic to trzeba zapłacic 2 złote. Ale oni przecież nie są "frajerami". Na czyszczenie wagonów nie mają czasu, a na wynajmowanie obsługi - ochoty. Bo skotro można nie płacić więcej to po co płacić. A pasażerowie, którzy mogliby zasilić kasę tego wspólnego przedsięwzięcia nie wsiadają nawet do tramwaju bo nie widzą wartości, za którą wartoby zapłacić 2 złote. Zapłaciliby gdyby ten tramwaj był czysty i jeździł sprawnie. Ale trzebaby wspólnie doprowadzić ten tramwaj do porządku, a samemu się nie chce, a płacąc po 50 gr nie ma się pieniędzy na wynajecie obsługi.
CZasem zdarzy się jakis szaleniec, który weźmie na siebie prowadzenie "interesu" wysyłając na trase tramwaj, w którym trzeba zapłacić 2 złote. Nie zarabia na tym, a raczej dotuje, bo to co robia właściciele trramwaju, nawet w podstawowym xzakresie, on musi kupić, zatrudnić itp. Ale większość nie wsiada, bo dlaczego ma jeździć za dwa złote skoro może pozornie jeździć za 50 gr.
Niekiedy znajdzie się też taka grupa współwłaścicieli tramwaju, która weźmie jeden wagonik, wynajmie ludzi, pokryje koszty jego funkcjonowania i udostepni go limitowanej liczbie podróżnych żeby mieć mniej do sprzątania i do obsługi, ale za to zażyczy sobie 5 zł za przejazd, bo pokrycie kosztów musi osiągnąć z ograniczonej liczby podróżujących, za co oferuje im komfort wygodnego miejsca siedzącego dla każdego..
Powszechnym zjawiskiem u nas jest niestety postawa narzekania na tramwaj przy niechęci do zrobienia czegokolwiek żeby był lepszy. Niemozność zebrania się w celu zmiany warunków uzytkowania tramwaju. Zadecydowania o wyższych cenach biletów, które są niezbędne jezeli się nie chce pracowac przy tramwaju. Takie powszechne udawanie. Potrzeba nam konsekwencji w działaniu i zgodności czynów z wypowiadanymi słowami.
To nie jest naiwność a rzetelność. Taka rzetelnośc, która w innych krajach pozwala na pozostawianie zabawek w piaskownicy kiedy się idzie wysikać, co przez niedojrzałych Polaków, wyjeżdżających w świat jest postrzegane jako "naiwność" np. niezwykle uczciwych Skandynawów. W takim kraju można i chce się żyć i w taki kraju, moim kraju, ja też chciałbym żyć. Ale zdaję sobie sprawę, że wszystko zaczyna sie i kończy w ludziach. I że rzetelność, wolność, uczciwość, nei jest dana. Że trzeba na codzień ją pielęgnować w ludziach, rozbudzać potrzebę jej istnienia. I nie pałką ale własnie pokazywaniem, że dzięki takim zachowaniom tramwaj jest czysty, dobrze jeździ, a kosztuje wprawdzie, nie 50 gr ale złotówkę. Bez obecności policjanta z pałką na każdym przystanku (ochrona kosztuje najwięcej - lepiej nie szkodzić. Tak jak sprzątanie jest drogie - lepiej nie śmiecić).
Dlatego zachęcam - bądźmy konsekwentni i rzertelni w tym co robimy i co mówimy. Najpierw my sami wobec siebie nawzajem. Nie usdawajmy współwałścicieli keidy chcemy być tylko pasażerami.
Pozdrawiam serdecznie
Jurek Kowalski
|
|
|
Roman Ostrowski
|
13.4.05 07:00
|
|
Jurku.
Ja też chciałbym aby powszechne u nas było stanowisko "cudzego nie ruszę". O ile łatwiej i przyjemniej żyje się w takim kraju. Koszty ochrony (niemałe) można wtedy przesunąć na zarybianie.
Jednak tak nie jest. Tu znajdziesz smutny przykład, że pilnować trzeba http://miasta.gazeta.pl/lodz/1,35136,2650977.html
Na zmianę obecnej sytuacji musimy nie tylko jeszcze poczekać, ale i aktywnie w niej uczestniczyć. Widzę potrzebę "pospolitego ruszenia" tylko ten "róg" z "Wesela" gdzieś nam się zapodział.
Pozytywne przykłady muszą być nagłaśniane, a liderzy takich działań wspomagani.
Są to jednak działania o charakterze lokalnym, a czas najwyższy aby ogarnęły swoim zasięgiem cały kraj. Nam potrzebny jest "wódz" z wizją powrotu do normalności, który obali mit "niemocy".
Musi też być miejsce dla "pasażerów tramwaju" płacących za bilety 50 gr i tych co wolą jechać za 2 zł. Największym problemem chwili są "gapowicze" a głównie wtedy, kiedy wsiadają i zachowują się agresywnie w stosunku do pełnoprawnych uczestników podróży. Brak ochrony jest przyczyną, że to właśnie ci z "biletami" wysiadają na najbliższym przystanku.
A więc na razie muszą znależć się pieniądze na ochronę, nawet kosztem zmniejszenia ilości "wagoników" aby "pasażerowie" i "współwłaściciele" podróżowali w komfortowych warunkach bez obawy, że ktoś ich okradnie lub pobije.
Pozdrawiam serdecznie z optymistycznym nastawieniem :-)
Roman Ostrowski
|
|
|
Andrzej Trembaczowski
|
11.4.05 14:51
|
|
Tak, masz rację. Brak tych informacji. Są one przekazywane w sprawozdaniach, trafiają do zarządu koła, ale łączność wędkarzy ze swoim kołem jest sporadyczna.
Okręgi - chyba już wszystkie? - mają swoje strony internetowe i tam zamieszczane są informacje. Trzeba, by te strony były bardziej żywe. Ale strony internetowe żyją głównie dzięki pasjonatom i administratorom. Tego się nie zrobi z doskoku, tym trzeba żyć. Na okręgi spada więc nowy obowiązek dobrego wykorzystania internetu. Myślę, że to się poprawi.
Rybie Oko jest jednym z kilku wędkarskich portali, gdzie takie informacje też mogłyby trafiać - byłyby znakomitym uzupełnieniem toczących się dyskusji. Wędkarskie portale wypełniają częściowo ten brak łączności wędkarzy. Na pewno byłoby lepiej, gdyby częściej wypowiadali się na nich koledzy bardziej zaangażowani w pracę w swoich okręgach i przez to lepiej poinformowani. Powinni znaleźć na to trochę czasu. Potrzeba więcej rzetelnej informacji, więcej rzeczowej dyskusji, wtedy nie będzie nieporozumień. Nieporozumienia często wynikają właśnie z braku informacji.
Pozdrawiam
Andrzej
p.s.
Lubelskich pstrągarzy zaangażowanych w gospodarkę na naszych rzeczkach jest wielu i żadna to moja zasługa, jestem tylko jednym z nich.
Wkrótce zamieścimy realcję z odłowów i zarybień.
|
|
|
Piotr Łopaciński
|
11.4.05 13:53
|
|
To jest zielone światełko i takich informacji chciałoby się czytać więcej.
Może i coś z tego wyjdzie...Pozdr...Piotr
|
|
|
Jurek Kowalski
|
11.4.05 10:38
|
|
A ja wciąż nie mogę wyjść ze zdumienia, że płaczowi i utyskiwaniom nad tym ponoszeniem kosztów nie towarzyszy zaintersowanie istotą samej działalności, która doprowadziłaby do poprawy sytuacji.
Skoro się płaci i nic nie robi żeby mieć wpływ na sposób gospodarowania tymi pieniędzmi to, wbrew twierdzeniom, albo nie są to istotne kwoty, albo to czym się zajmujemy nie jest wcale dla nas ważne, albo.... .
Bo gdyby były to istotne pieniądze to każdy zajmowałby się tym jak są wydawane, a jeżeli sprawy, o które chodzi byłyby ważne to każdy angażowałby się w ich bieg.
Może ktoś mi wyjaśni jak to jest?
Pozdrawiam serdecznie
Jerzy Kowalski
PS. Zdziwienie jest cechą typowo ludzką :-). Tak mówił On.
|
|
|
Piotr Łopaciński
|
11.4.05 10:54
|
|
To, że ciągle i na wszystko narzekamy, jest chyba zakodowane w naszej świadomości. Czasy są naprawdę dla wielu z nas trudne, perspektywy niejasne...
Nie jest tak, że sprawy o których mówimy, piszemy, nie są dla nas ważne. Przeciwnie - są bardzo ważne, pieniądze też są istotne.
Pies jest pogrzebany gdzie indziej...
W większości z nas pokutują jeszcze demony dawnej epoki. Niechęć do podjęcia "pracy społecznej" - jak to się brzydko nazywa. Nie potrafimy się do tego przełamać, brak jest jasno nakreślonego
wizerunku przyszłego wędkarstwa, nie widzimy na horyzoncie osoby, która
potrafiłaby nas przekonać do podjęcia sensownych działań, aby to zacząć zmieniać.
Ja osobiście myślę, że potrzeba nam jakiegoś konkretnego przykładu - z imienia i nazwiska, że dane Koło, Okręg,
zrobiło coś, co naprawdę działa...
Dziwisz się Jurku, że pod adresem
obecnie nam panujących płynie tyle jadu?
Kilka kadencji zmarnowanych - tego nie da się naprawić. Za co ich kochać? Piszesz - weźcie sprawy w swoje ręce...
To nie jest takie proste, przynajmniej ja tego nie potrafię...
Może gdybym na własne oczy zobaczył, ze jest to możliwe...
Pozdr...Piotr
|
|
|
Jurek Kowalski
|
11.4.05 13:53
|
|
Myślę, że Andrzej odpowiedział najlepiej.
Dotknąłeś kolejnego, istotnego problemu.
Zdajemy sobie soprawę, że "nie potrafimy", "nie wiemy", "nie widzimy". I z kolei to nie wywołuje ożywczego dążenia do poznania, do twórczego poszukiwania sposobów, wiedzy, doświadczenia, do rozwijania form działania i współpracy. Dlaczego tak się dzieje? Czekamy, że ktoś pokaże, nauczy ...
A kiedy pokazuje, uczy - nie widzimy.
Ja nie zachęcam do "kochania" "nam panujących". Ale z kolei też nie zachęcam do przypisywania im wszystkiej odpowiedzialności za nasze niepowodzenia.
Zachęcam natomiast żebyśmy my wszyscy szanowali się wzajemnie i myśleli o sobie z życzliwością podejmując różne działania. Zastanawiali się jak nasze postępowanie wpływa na innych. Na tym polega etyczne działanie. Nie na przestrzeganiu przepisów i na straszeniu się.
Przykładów brania swoich spraw we własne ręce jest niemało. Trzeba je dostrzegać i rozpowszechniać. Te małe i te wielkie.
Natomiast wizerunku przyszłego wędkarstwa nie ma. Bo jego siła jest w różnorodności i w uznawaniu tej różnorodności. I w uznawaniu zasad jakimi rządzi się przyroda i ekonomia. Te z kolei trzeba znać.
Serdecznie pozdrawiam
Jerzy Kowalski
|
|
|
Piotr Łopaciński
|
11.4.05 14:22
|
|
Wiele przyczyn leży u podstaw mizernej kondycji związku i bezsensowne jest
rozdrapywanie ran.
Za stan dzisiejszego wędkarstwa odpowiadamy WSZYSCY i nie da się tego ukryć.
W tych dyskusjach, jakie ostatnio się pojawiają dostrzec można jedno co jest na pewno pozytywem...
Zaczynamy szukać wspólnie rozwiązań, które mogłyby zmienić ten stan.
Nie chodzi nikomu o to, aby budować szubienice...to nic nie da...
Jedno jest złe:
Od dłuższego czasu próbuje znaleźć na stronach ZG najmniejszy chociaż sygnał, że obecna ekipa chciałaby zmian na lepsze - takich sygnałów nie ma...i raczej nie będzie.
Ta cała beznadziejna sytuacja musi ulec zmianie, ale to będzie trwało długo.
To co napisał Andrzej jest super - takie informacje chciałbym czytać na codzień i to nie tylko na prywatnym Portalu, ale
w oficjalnych dokumentach związku, którego jestem członkiem.
Ja wierzę w to co Andrzej pisze, takie
inicjatywy na szczeblu lokalnym - Kół, Okręgów zaczną się rodzić - TO JEST WŁAŚNIE PRZYKŁAD - co trzeba robić i za tym pójdą inni.
Ale obecna struktura PZW - jego statut, o ile nie ulegnie zmianie - będzie skutecznie hamował przemiany.
Mamy 2005r - XXI wiek - a związek jako całość jest reliktem minionej epoki.
Tak jak Polski Związek Działkowców i wiele, wiele innych.
|
|
|
Jurek Kowalski
|
11.4.05 14:34
|
|
Piotrze,
Przykład tego, co opisał Andrzej czy też przykłady pozytywne z innych stron sa najlepszym dowodem na to, że inne przyczyny prowadzą do stagnacji, do braku przemian, a nie statut stowarzyszenia. Gdyby było tak jak piszesz to żadne pozytywne działania, żadne nowatorskie działania nie byłyby możliwe. A są.
Nie ma się co oglądać na "ekipę". Obecna "ekipa" to wszyscy wędkarze. Czasy kiedy wszystko zależało od grupy zarządzającej skończyły się dawno. Teraz stagnacja "jedzie" na bierności wędkarzy (i działkowcow, i spółdzielców mieszkaniowych i innych podobnych, czekających obsługi, niezdolnych do wspólnego porozumienia i działania, a przez to oddają zarząd nad stowarzyszeniem, związkiem, spółdzielnią innym niejako "walkowerem", a sami pozbywają się wpływu na bieg rzeczy).
To dobrze, to świetnie, to doskonale, że szukamy nowych rozwiązań. Warto żeby robili to rzeczywiście WSZYSCY. Wtedy przemiany będą trwały krótko. I wtedy bedą podstawy i będzie wśród wędkarzy siła żeby zmienić statut tak, żeby nie tylko nie przeszkadzał ale żeby stymulował dobre działania (tu też warto zastanowić się nad propozycjami, a nie tylko ogólnymi hasłami "zmienić statut").
Pozdrawiam serdecznie
Jurek Kowalski
|
|
|
Piotr Łopaciński
|
11.4.05 15:19
|
|
W pierwszej kolejności należy zapewnić
sprawny przepływ informacji - bez tego żadne zmiany nie są możliwe.
Cóż z tego, że poszczegółne Okręgi
/chyba już wszystkie/ posiadają swoje strony internetowe, jak dane w nich nie są aktualizowane. O ważnych sprawach w dalszym ciągu dowiadujemy się "pocztą pantoflową"...
Z przyzwyczajenia co jakiś czas zaglądam na stron ZG - i muszę powiedzieć,
że treść "aktualności" znam już na pamięć...
Tam się nic nie zmienia, tam jest pięknie i różowo, jak kiedyś...
Cały czas mam takie odczucie, że nasze wędkarskie życie toczy się jak gdyby dwutorowo:
na ul. Twardej w Warszawie i w pozostałej części kraju.
Nie chciałbym,aby to co piszę, zostało odebrane jako kolejne narzekania sfrustrowanego członka PZW.
Może jeszcze nie całkowicie dojrzałem do
nowego?
Może jeszcze trochę wody w Wiśle musi upłynąć?
Takich jak ja jest wielu, mógłbym zaryzykować stwierdzenie, że większość.
Mamy świadomość, że coś trzeba robić, ale jak?
Pozdr...Piotr
|
|
|
Jurek Kowalski
|
11.4.05 16:22
|
|
Piotrze,
Dlaczego wciąż zwracasz się z oczekiwaniem komunikacji w stronę okręgów. Przecież tutaj doskonale się możemy komunikować.
Skoro rozczarowujesz się "od kadencji" do wybranych przez wędkarzy (czynnie lub biernie) przedstawicieli to dlaczego nie zwrócisz się ku innym albo nie stworzysz wraz z nimi środowiska stymulującego sensowne działania. Jak pstrągarze lubelscy.
Oni mają ten cel. Ty możesz mieć inny. To "coś trzeba zrobić" musi zostać skonkretyzowane. Co chcesz zrobić? Z kim? Jaki ma być oczekiwany efekt końcowy? Efekt realistyczny, osiągalny. Jaki środki są do tego potrzebne? Czy są dostępne albo osiągalne?
Jak sobie odpowiesz na te pytania to będziesz wiedział co i jak zrobić. Czerpiąc z doświadczeń innych kolegów, którymi chętnie dzielą się w miejscach o dobrej komunikacji :-)).
Pozdrawiam serdecznie
Jurek Kowalski
|
|
|
Piotr Łopaciński
|
11.4.05 16:32
|
|
Jedno z czego naprawdę się cieszę, to jest możliwość
uzyskania wielu potrzebnych mi informacji
właśnie tu - na Portalu Rybie Oko.
Na pewno skorzystam z doświadczeń Kolegów, bo mam zamiar popróbować
swoich sił. Mam w swoim otoczeniu ludzi, którzy chcą coś robić - robić dla siebie.
Ja nie oczekuje już cudów ze strony okręgów, czy wyżej - nie wierzę w to.
Nie mogę jednak całkowicie pogodzić się
z sytuacją jaka obecnie panuje.
Mnie też wkurza: "my-wy-oni" - wiem, że
tak nie powinno być, ale tak jest.
I dojdzie do paradoksów...
"My" zaczniemy działać...
"Oni" będą cieszyć się dobrym samopoczuciem...
Głupie to wszystko...Piotr
|
|
|
Jurek Kowalski
|
11.4.05 16:43
|
|
Piotrze,
Kiedy zaczniesz działać nie będzie juz "my" i "oni". Będziesz dobrze wiedział co zrobić ze swoimi dokonaniami. I inni też będa doskonale wiedzieć jaki ma być "ciąg dalszy". I będzie wiadomo kto ma tworzyć "okręgi i wyżej".
Warto też mieć świadomośc, że ci "oni" też chcieliby dobrze tylko nie wiedzą jak. Bo "oni" też są z "nas".
I nie rób tego wszystkiego "dla siebie". Rób dla innych ale "jak dla siebie". Wtedy wszyscy wzajemnie odniosą korzyść i sukces. Na tym polega wspólnota. Lokalna, stowarzyszeniowa, narodowa i inne. Na tym polega "społeczeństwo obywatelskie".
Pozdrawiam serdecznie
Jurek Kowalski
|
|
|
Jarek Krempa
|
11.4.05 16:19
|
|
http://sigma.dmkproject.pl/strona/modules.php?name=Content&pa=showpage&pid=10
|
|
|
Jarek Łozak
|
11.4.05 18:18
|
|
"Jako pierwsze koło wędkarskie w okręgu jeleniogórskim całkowicie zrezygnowaliśmy z wydatków związanych z działalnością funkcyjnych członków zarządu. Również jako pierwsi rozpoczęliśmy publikowanie danych finansowych." Takie rzeczy często się nie czyta. To mi się podoba. Aby tak dalej. Życzę powodzenia i dalszej takiej działalności.
Pozdrowienia Jarek
|
|
|
Piotr Łopaciński
|
11.4.05 19:09
|
|
Jarku - takie przykłady działania są dla mnie inspiracją, niech będzie ich coraz więcej.
O takich sprawach musimy wszyscy pisać, to do ludzi przemawia.
Pozdr...Piotr
|
|
|
Jurek Kowalski
|
11.4.05 18:15
|
|
Pewnie, że tak.
Super.
Pozdrawiam serdecznie
Jurek Kowalski
|
|
|
Andrzej Trembaczowski
|
11.4.05 16:50
|
|
I znowu: chcieć, to móc.
Kolejny przykład, że można i jak dużo można.
Brawo Jarku!
Andrzej
|
|
|
Piotr Łopaciński
|
11.4.05 16:53
|
|
To się dobrze czyta i chce czytać.
To daje do myślenia...Pozdr...Piotr
|
|
|
Piotr Łopaciński
|
11.4.05 10:23
|
|
Samo życie - ale mając taki wybór, wolę płacić i brać resztki...
Wierszyk bardzo na czasie. Gratuluje tekstu. Pozdr...Piotr
|
|
|
|
|