Marzyłem o chwili nad wodą.
Ze względu na intensywność zajęć w pracy - sezon urlopowy, oraz w domu, w ciągu ostatnich 2 miesięcy sporadycznie wymykałem się nad wodę. Jak ryba bez wody, tak i ja czułem się coraz gorzej bez ...
No właśnie, bez czego?
Lubię łowić. Bez względu na efekty połowów.
Preferuję spławik (od paru lat łowię gł. na bata), ale gdy chcę się zmęczyć to zabieram spinning i wędruję po moich ukochanych łowiskach.
Obecnie mieszkam na Śląsku. Ale moje ukochane łowiska znajdują się ok 2,5 godz. jazdy samochodem. Kocham poranki nad wodą. Mgły powoli unoszące się o brzasku, ptaki budzące się porannym koncertem. Tam gdzie łowię słychać słowiki i skowronki. Czasami przemknie jeleń.
Bieżący rok był przeładowany różnymi ważnymi dla mnie wydarzeniami.
Najważniejsze z nich dopełniło się 29.08.
Junior
Urlop.
I wreszcie.
Telefon do przyjaciela.
Wyjeżdżam z domu w piątkową noc.
Godzina jazdy i jestem pod domem przyjaciela. Szybka kawa. Kolejne 1.5 godz. za kółkiem.
3.15 jesteśmy nad wodą, 3 przyjaciel już na nas czekał. Warunki średnie 5-6 st. C ale generalnie było nam ciepło (troszeczkę dopingu). Mgliście.
Na drugim brzegu ok. 8-10 wędkarzy na zasiadce od poprzedniego wieczoru. Cisza. We mgle lekko rysują się płomienie ognisk. Zanęta, zestawy. Łowię 7m kijem (szklanka) ze świetlikiem, moja ulubiona "ósemka" w serwisie. Nęcimy. Rozmawiamy półgłosem. Od czasu do czasu "herbatka z prądem". Sielanka. Czasami słychać buszujące nieco poniżej w krzakach piżmaki. Ok. 4 widzę jakiś cień w wodzie - to wydra nieco zdziwiona naszą obecnością. Wreszcie pierwsze branie i kolega ląduje ładnego leszcza. Za chwilę mój świetlik powoli zaczyna znikać pod wodą. Zacięcie. Skuteczne. Ryba walczy przez chwilę. Mogę ocenić nowe wędzisko. Spokojnie holuję rybę do brzegu. Leszcz - 54cm. Jak się okazało największy tego dnia.
Kolejne branie - certa.
Zaczynają hałasować ptaki. Za chwilę zaczyna świtać. Mgła nad wodą. Robi się cieplej.
Moi kompani
Brania coraz częstsze.
Zmieniam zestaw.
Po drugiej stronie bez brań.
Zestawy gruntowców lądują coraz bliżej naszych stanowisk. No cóż, jaki kraj ...
Brania mamy do 11. Potem rozwiewa się mgła, a z nią i leszcze. Zaczyna się słoneczny, piękny dzień.
W sumie ponad 30 leszczy, trochę drobnej płoci i certa. W ciągu ostatnich kilkunastu miesięcy najbardziej udany wyjazd na ryby, myślę, że to junior przyniósł mi szczęście.
Wybieramy 5 najładniejszych leszczy, reszta ryb trafia do wody. Z drugiej strony jakieś zaczepki,
ale mniejsza o to. W ciągu wielu lat uodporniłem się na nie.
Rzadko zabieram ryby.
Mam swoje wymiary ochronne (oczywiście powyżej PZW).
Absolutnie nie zabieram linów (taki sobie nieszkodliwy kaprys)- uważam je za najpiękniejsze ryby naszych wód. Mam na koncie kilkadziesiąt wymiarowych linów, wszystkie powróciły do wody.
Chciałbym żeby kiedyś juniorowi dane było cieszyć się zarówno pięknem przyrody jak i łowionymi rybami, tak jak było to dane mnie przez ostatnie 30 lat.
Król leszczy :-))
Z pozdrowieniami dla wszystkich miłośników przyrody i wędkarstwa.
Wodom cześć.
1) Gratuluję pociechy :))), życzę by posiadł tego ducha o którym piszesz.
2) Artykuł miły :)
3) Może w nim jednak nieco zbyt dużo czystych faktów a zbyt mało odczuć
4) Pierwsze zdjcie super :), drugie średnie, trzecie do du... (choć leszcze ładne) :(((
Oceniłem jednak na ... 10... bo... debiutujesz...i czuję z tego tekstu, że masz więcej wędkarskiego ducha "za podszewką".
Witam, nie jesteśmy sami :D :D ja tez zawsze liny wypuszczam :D:D ... przecie to piękna zieloniutka rybka, szkoda by taką zjeść :/ spoko artykół :] (fajny maluch-gratuluje!) pozdrawiam!