Od 3 lata wędkuję w sierpniu nad jeziorem Rożnowskim.Łowię w tym czasie grube leszcze i sandacze w swoich ulubionych miejscach.Nie gardze też okoniami.W tym roku trochę się pozmieniało.Może nie w gatunku ryb,ale w ich zwyczajach.
Zwykle grube leszcze łowiłem na dużych głębokościach około 11m na makaron z jednym białym robaczkiem na końcu.Zanęta leszczowa Stil,koszyczek zanętowy i haczyk nr.10.Zestaw sie nie zmienił,ale przynęta bardzo.Przyjechałem na miejsce i poszedłem zapytać sąsiada jak bierze.Sąsiad mówi,że już dawno tak nie było: "Próbuję wszystkich makaronów,wszystkich zanęt,a tu tylko 30 i 40cm siadają na haku,przez 3 dni trafiły się dwa większe 52 i 57cm.Strasznie słabo".
Nie miałem zaparzonego makaronu więc założyłem na hak 2szt dendrobeny nr.3 i zarzuciłem zestaw z sygnalizatorem.Drugi z tą samą prtzynętą i poszedłem parzyć makaron.Za około 5min słysze sygnalizator.Zbiegam na dół zacinam i czuję że,nie jest taki jak opisywał sąsiad.Nie zdążyłem docholować go do brzegu a tu drugi sygnalizator gra.Więc ciecie i wolna szpula.Docholowałem pierwszego,rzuciłem wędkę dalej od brzegu i załapałem drugi kij.Siedzi.Więc znów holuje.Przybiegł sąsiad,bardzo zdziwiony z resztą.Patrzył na moje leszcze z niedowierzaniem.Pierwszy 66cm drugi 69cm.Powiedział tylko tyle "To ja siedze tu dwa tygonie i nic,a ty godzinę i już takie sztuki".Powiedziałem,ze chyba zmieniły przyzwyczajenia i biorą na czerwone.Sąsiad był bardzo zdziwiony z resztą ja też,ale fakty są faktami.W ten dzień wyciągłem jeszce 3 podobne sztuki i około godziny 23:30 poszedłem do domu,zostawiając wędki zarzucone.Przy czym mój sąsiad przy czerwonym robaku nie złowił nic.Rano przyszedłem,a na kijach siedziały kolejne dwa leszcze.Postanowiliśmy wtedy z sąsiadem sprawdzić dno.On rzucał w stare miejsca z głebokością okoo 11-15m,a ja trafiłem na wypłycenie około 5-7m.Okazało się ze gruby leszcze żeruje właśnie tak jakoś dziwnie.Sąsiad też zaczął wyciągać grube sztuki,a mój długi weekend skończył się ze stanem leszczowym 14 grubych sztuk i bardzo dużo 40-50 które trafiły z powrotem do wody.
Co do sandacza,przez 3 noce było 1 branie i jeszcze wypluł rybkę.Także zawsze byłyu lepsze efekty.Też chciałem sprawdzić co sie dzieję,więc popłynąłem swoją łodzią do Gródka.Dowiedziałem się,że sandacz włąśnie tam sie przeniósł.Żerował koło skałem w okolicach Gródka.
Okonie,jak okonie.Zawsze łowię grube okonie,na mniejsze okonie,które wcześniej łapię podrywką w okolicach skałek.Okoń mnie nie zawiódł,sporo 40cm trafiło na grilla,a musze przyznać,ż eRożnowski okoń takiej wioelkości potrafi walczyć i bez podbieraka się nie obędzie.
Porada:
Leszcze w tym, roku radzę łowić na płytszych wodach gdyż woda na większej głębokości nie jest wystarczająco nagrzana.Przynęta:czerwony robak.
Sandacz na małą ukleję w okolicach zatopionych drzew i skał nic nowego.
Okoń też przy skałkach z dużej głębokości na mniejszego okonika.
Połamania kija życzę.
Sprostowanie:Zostawiłem wędki gdyż wędkuje nie od strony Gródka,a tamta część jeziora,chciałem Pana uświadomić gdzie niegdzie jest prywatna,a domek znajduje się 5m od brzegu tylko na skarpie,a jeżeli posiadam prywatną plaże nikt nie może mi tam zabronić zostawiać wędek,a co do złodziei to posiadam światło z fotokomórką i jeżeli nie powołana osoba znajduje sie w nocy na mojej plaży światło się zapala, a w domku czerwona syrena światlna,więc co Waść powiadasz na to?
Tylko oszołom z kupą szmalu i nieznający przepisów prawnych, może napisać takie brednie, że ma prywatną plażę! Radzę się zapoznać z art. 27 oraz art. 34 ustęp 1 i 2 ustawy „Prawo Wodne”, a dopiero zabierać głos. Ja bym Ci łosiu dał osobę niepowołaną, to by Ci w pięty weszło!
byłem nad tym akewnem i musze stwierdzić ze to jest jakiś żart nie da sie podejsc do wody po wyzagradzne wszedzie prywatne poseje ogrodzenia do samej wody to jest jakas paranoja
auto zostawic to trza płacić podknołem sie nadbrzegu o żyłkę zorjętowałem sie ze gdzie popatrzeć wędki wyrozkładane do około.
takze z brzegu sie nie da łowić na spinning bo nie ma jak.. jedyna alternatywa do środek plywający .
Czytam, czytam i nie mogę się nadziwić!
Mam pytanie co do tej "prywatnej plaży" - czy jest pan właścicielem jeziora czy dzierżawcą, bo w przeciwnym wypadku do pańskiej plaży każdy może mieć swobodny dostęp (czytaj ustawa o rybactwie śródlądowym...) a te Pana alarmy to nie jest problem - nie takie zabezpieczenia można złamać chociażby "super" alarmy samochodowe drogie ponoć dobre a auta GINĄ!!!
A co do zostawiania wędek to łamie Pan przepisy!!! Czyż nie mam racji???
Plaża prywqatna.Fakt 3m do jeziora każdy ma dostęp,ale chyba wędkarz wędkarzowi nie ukradnie,no chyba że kłusownik,którego odstrasza alarm,wiec chyba nie bardzo,ale nie kłućmy się w końcu jesteśmy jedną wędkarską rodziną.
".....około godziny 23:30 poszedłem do domu,zostawiając wędki zarzucone.....", no gratulacje, faktycznie dużo się zmieniło - raz, że jeszcze były rano (chyba że to jakieś badziewie z TOMEXU), dwa, że kontrole chyba zapomniały o tym zbiorniku prowokując do olewania regulaminu
czytałem z uwagą pana artykuł i muszę przyznać że poczułem się trochę nieswojo. otórz łowię już kilkadziesiąt lat zapoznając się z różnymi technikami połowu i jakoś mniej miałem szczescia łowiąc na jeziorze rożnowskim.poza wydatkowaniem kilkuset złotych (mieszkam w katowicach) a to na paliwo, a to na opłatę regionalną, a to za biwak na polu w grudku n/dunajcem że nie wspomnę o prowiancie bo z tego co złowiłem może najadłby się mały kot.złapałem parę okonków jak palec( później znudzony stałym rocznokiem ,zapolowałem na grubego leszcvza który okazał się karzełkiem,po tych doświadczeniach zapolowałem na suma i sandacza lecz znowu los się do mnie nie uśmiechnął. po tych niepowodzenia zaprzestałem łowów nastawiając się na bardziej kameralne spędzenie pozostałego czasu. pozostaje mi tylko łowienie w internecie tu zawsze ryba bierze.